- O co chodzi skarbie?
- Miałam zły sen. - matka usiadła na ramie łóżka i pogłaskała córkę po głowie.
- Co ci się śniło? - mała się przytuliła.
- Że umarłaś. - kobieta słysząc jej słowa poczuła strach, który niedawno na chwilę zniknął.
- To był tylko zły sen. - otarła łzy małej dziewczynce.
- Ale ty często chodzisz do szpitala, a Zuzia powiedziała ze umrzesz i inne dzieci w przedszkolu śmiały się, że je zarażę. - przytuliła się mocniej.
- Kochanie, powiedz małej Zuzi, że jeśli jeszcze raz tak powie to przyjdę ją postraszyć moją łysą głową. - dziewczynka oderwała się z objęć matki i zaczęła się śmiać.
- Jak kula do kręgli. - kobieta zdobyła się na uśmiech i pokiwała głową.
- Teraz idź spać i niech ci się przyśni coś miłego. - ucałowała na ją na dobranoc i przykryła kołdrą, wstajac mała zapytała:
- Mamo obiecasz mi, że kiedyś będę taka mądra jak ty?
- Nawet mądrzejsza. - puściła oko, zgasiła światło i wyszła. Usiadła pod drzwiami pokoju swojej córki i płakała, modląc się by Najwyższy dał jej siłę do walki. Po chwili wstałam otarła łzy i mówiąc sama do siebie "Dam radę, dla niej muszę pokonać chorobę". Poszła spać. Rano pełna nadziei pojechała do szpitala na chemie, nie przejmowała się bólem głowy, wymiotami i strachem. Liczyło się do zrealizowania marzenie jej córki.
Jaka wg Was nasuwa się po tym krótkim monologu filozofia na życie?
Czekam na pomysły ;)